Forum Arkham Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
BAL
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Arkham Strona Główna » Trupa Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
BAL
Autor Wiadomość
Anekh
Symulacjonista



Dołączył: 11 Sie 2008
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ztąd

Post BAL
Zamek był dość ponury. Nawet gdyby pomalować go na różowo, nie zmieniłoby to jego klimatu. Miał w sobie tę specyficzną ponurowatość właściwą zamczyskom z minionej epoki. Położony u stóp wysokiej góry, w gęstym ciemnym lesie, swego czasu stanowił warownie nie do zdobycia. Prowadził do niego szeroki trakt od wioski. Krętą, ubitą drogą przez most przerzucony nad przepaścią z rwącym potokiem, niegdyś do zamku zmierzali rycerze by pokłonić się surowym władcom tego regionu. Gdy po Wielkiej Wojnie został częściowo zburzony a młody król wraz z małżonką przeniósł się do warowni w wiosce, nastały szczęśliwe czasy i nikt nawet nie spoglądał w stronę traktu prowadzącego do lasu. Nic dziwnego, że miejscowi nie byli zachwyceni, gdy jego syn – obecnie panujący książę Adamund postanowił odbudować zamek.

Miał on podnieść prestiż miasta i przywrócić mu dawne znaczenie. Dla młodego władcy oznaczało to rozwój i perspektywy, dla mieszkańców koniec ciszy i spokoju. Początkowo nikt nie chciał brać udziału w pracach remontowych. Potem, gdy Adamund sprowadził ekipy z okolicznych wiosek, rozpowiadali, że zamek jest przeklęty co skutecznie odstraszyło część pracowników. W końcu, sprowadził silną ekipę krasnoludzkich rzemieślników, dla których złoto okazało się ważniejsze od przesądów i w dniu swych 25 urodzin mógł zaprosić wszystkich na otwarcie zamku.

Była to właściwie warownia. Przystosowane do samodzielnego funkcjonowania otoczone murem, kamienne miasteczko. Z pokaźnym dziedzińcem, sporym, choć zarośniętym jeszcze ogrodem na tyłach zamku, wieloma wieżami i pokojami z których większości książę jeszcze nie miał okazji zwiedzić. Były tu stajnie, spichlerze, były nawet lochy choć Adamund zamiarował by je zasypać. Obecnie całość otaczały kolorowe lampiony i girlandy kwiatów, które żałośnie starały się nadać zamkowi bardziej przyjazny wygląd. Na dziedzińcu i w części ogrodu stały suto zastawione stoły a orkiestra wydawała pierwsze nieśmiałe dźwięki.

Świeciło słońce. To cieszyło Adamunda. Przez ostatni tydzień padało, co sprawiło że poziom wód podniósł się drastycznie a okoliczne trakty zamieniły się w błotniste rzeki. Miał cichą nadzieję, że to sprawi, że część gości nie dotrze – bowiem niefrasobliwie wydał chyba więcej zaproszeń niż zamek jest w stanie pomieścić gości. Ale co tam, zależało mu na dobrej promocji. Dziś od rana zapowiadała się piękna pogoda, co ostatecznie sprawiło, że zdecydował się przenieść imprezę na powietrze. Na dziedzińcu łatwiej unikną tłoku, a pierwsi goście zaczynali się już zjeżdżać.

Służba uwijała się sprawnie. Stajnie zapełniały się powoli powozami znamienitych gości i wszystko zdawało się układać wybornie. Przodkowie byliby dumni z Adamunda. Jego Świętej Pamięci Ojciec zawsze powtarzał, że nie pasuje do tej rodziny. Istotnie, przechadzając się po sali pamięci, można było odnieść takie wrażenie. Pradziad Vlad – ponoć słynął z nabijania na pal swych przeciwników. Stryjeczna ciotka od strony matki nosiła przydomek Krwawej Heleny, a o dziadku mawiano, że nocami zmienia się w potwora. Niegdyś mawiano, że to za sprawą klątwy ciążącej na ich rodzie, ale Adamund nie wierzył w takie bzdury. Był normalnym człowiekiem, może nieprzeciętnie wysokim i chudym, ale najzupełniej zwykłym... Lubił wieczorami posiedzieć w kapciach przed kominkiem, i zabawić się nieco na dobrych imprezach. Może odrobinę za dużo wydawał na stroje, co powodowało, że nieustannie wpadał w długi, lecz kto by się tym przejmował.

Spojrzał na słońce. Stało już dość wysoko. Przywołał ordynansa i dał znak do rozpoczęcia Balu. Orkiestra zaczęła grać a różnokolorowy tłum gości ruszył z impetem na przekąski...


Post został pochwalony 0 razy
Śro 10:07, 27 Sie 2008 Zobacz profil autora
kichu
Narratywista



Dołączył: 16 Paź 2007
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Post
Zaciekawiony rozgladam sie po scianach obserówje ludzi i nie ludzi tanczących rozmawiających. przechodze miedzyni nimi słychajac oczym to oni rozmawiaja jak bardzo to poważnie błache sprawy zaprzątają im głowy. Miedzy czasie staram sie lawirować miedzy syto zastawionymi stolicami i spróbowac chodż po troszku każdej specjalności i spisac moje doznania i ewentualne uwagi w ksiedze. I z wielka przyjemnościa odpowiadam na każde zarzucone w mym kierunku zdanie.
A jesli jest tylko możliwość chętnie wejdzie w temat rozmowy na który może nie mieć najmniejszego pojęcia


Post został pochwalony 0 razy
Czw 5:56, 28 Sie 2008 Zobacz profil autora
Grygou
Symulacjonista



Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Post
Ignac wciąż jeszcze ściskał w dłoni zaproszenie, zapomniawszy zupełnie, by schować je za pazuchę. Gdy kolorowa ciżba ruszyła na przekąski, on, wciąż onieśmielony zamkowym przepychem, tępo gapił się na wszystko dookoła. Gdy w końcu jakiś spóźnialski potrącił go w szaleńczym biegu po jedzenie, Ignac oprzytomniał i również podbiegł do gęstego tłumu skrywającego w swym wnętrzu stół z łakociami.

Podchodził to z tej, to z innej strony, bezskutecznie próbując zmieścić się w którejś z powstających nagle i równie nagle znikających dziur pomiędzy wygłodniałymi gośćmi. Udawało mu się jedynie zaobserwować, jak półmiski, jeden po drugim zostają doszczętnie ogołocone.

Aż tu nagle dojrzał okazję. Pomiędzy ludźmi stał jakiś niewielki jegomość o zielonkawej cerze, pałaszujący zawartość porcelanowego naczynia. Ignac, nie czekając, dopadł do niego, prawie go przewróciwszy i, sięgając nad jego głową po talerz, począł świdrować wzrokiem kulinarne wspaniałości.

- O w mordę jeża... - wyrwało mu się z ust na widok wykwintnych potraw.

Żadnej z nich nie potrafił nazwać. Żadnej nawet razu na oczy nie widział. Wyginając się ponad zielonym karzełkiem raz w jedną, raz w drugą stronę, w krótkim czasie zapełnił swój talerz po trochu wszystkim, co jeszcze nie wpadło w cudze łapska. Zupełnie przy tym nie zauważył, że część jedzenia upstrzyła zielonkawą głowę barwnymi zawijasami makaronu, warzyw i rodzynek. A wytworny kubrak karzełka przyozdobiła na ramieniu błyszcząca plama sosu.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 19:29, 28 Sie 2008 Zobacz profil autora
Nosferat
Narratywista



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Post
Posrod tlumu rzucajacego sie na jedzenie mozna bylo dostrzec pewna osobe bardziej spragniona niz glodna, oproznianie kielichow z trunkami szlo mu nadzwyczaj gladko. Mimo iz byl ubrany dosc dobrze jego maniery pozostawialy conieco do zyczenia, uwaznym okiem obserwowal otoczenie, powoli kierujac sie w strone co zamozniejszych zgromadzonych tu obywateli obserwowal jednoczenie i mniej pasujace tu postacie.
Jego uwage przykula mala postac o zielonkawej skorze, nie to zeby nigdy nie widzial goblina, ale widok ten byl na tyle zadki, zwlaszcza w takich okolicznosciach i warto z pewnoscia to bylo zapamietania.
Gdy gwar nieco ucichl wzrok ludnosci coraz czesciej kierowal sie ku drzwiom z korych jak sie spodziewali nadejdzie gospodaz, czas "eleganckiego spoznienia" zblizal sie niecierpliwie ku swoim granicom.


Post został pochwalony 0 razy
Pią 21:43, 29 Sie 2008 Zobacz profil autora
kichu
Narratywista



Dołączył: 16 Paź 2007
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Post
zielony skryba delkatnie przetarł swą lysine zrzucajac reszki klusek sosu i innych potraw. Delikatnie z szedł z lini opadu tych że prodóktów z nieszczelnej szczenki Ignaca. wycierajac delikatnie dłon o kant zasłony zakaszlna pragnac zwrócic na siebie ugawe tegoż osobnika.
- Prosze pana ja rozumie dużo a nieraz wiecej niz sadziłem ale nie słusze za punkt zrzuceniowy na reszki jedzenia sugeruje uzycie drugiej renki w celu uzycia takiego naczynia jak miska ewentualnie tu wystepujące talerze aby podłożyć pod brode w celu zachowania pewnych oszczednosci zywienionych i przestrzegania przepisów BHP rozumie pan ..
Zabrał jedna z mis i z usmiechem podał ignacowi


Post został pochwalony 0 razy
Sob 13:18, 30 Sie 2008 Zobacz profil autora
Grygou
Symulacjonista



Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Post
- Najmofniej płepłafam jafnie pana. - odparł Ignac. - Tyłe tu łównych pyfnoffi, we mowna łaffo wapomnief o maniełach. - dodał, wodząc znacząco wzrokiem po tłumie obżartuchów. - Gwie to fie wychowało, to ja nie wiem. Fpuffif takif na falony, to waraf fie na ftół wufą i nif nie woftawią.

Ignac oblizał dłoń z sałatki i wyciągnął w stronę karzełka.

- Jeftem Ignaf...
- Najpierw przełykamy, potem mówimy. - usłyszał w odpowiedzi.

Głos jednak nie należał do małego jegomościa. Ignac obrócił się i ujrzał przepiękną dziewczynę o cudnej figurze, podkreślonej dodatkowo obcisłą, jedwabną kreacją. Patrzyła na niego przenikliwie, wbijając zimny, srebrny widelec w coś, co wyglądało, jakby przed momentem jeszcze żyło. Schrupawszy to, uśmiechnęła się dziwnie do Ignaca i karzełka, odwróciłą się na pięcie i zniknęła w tłumie gości. Uśmiech ten mówił wyraźnie, że z taką samą łatwością mogłaby schrupać ich obu.


Post został pochwalony 0 razy
Sob 15:20, 30 Sie 2008 Zobacz profil autora
Nosferat
Narratywista



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Post
Loco korzystajac z opuzniajacego sie nadejscia gospodarza palaszowal co ciekawsze smakolyki, nieczesto nadarzala sie taka okazja wiec trzeba bylo z niej korzystac. Zdarzyl juz uzupelnic swoje wsystkie piersiowki i teraz kiedy wszyscy zaspokoili swoj pierwszy atak glodu rozgladal sie za co bardziej zamozniejszym towarzystwem do ktorego moglby sie przysiasc.


Post został pochwalony 0 razy
Nie 14:19, 31 Sie 2008 Zobacz profil autora
kichu
Narratywista



Dołączył: 16 Paź 2007
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Post
JD odprowadza wzrokiem nieznajomam panne zachaczajac wzrokiem o Loco jego wyglad pasuje do tutejszego poziomu jak orczy usmiech do elfiej twarzy. pochwili przeżuca wzrok na głowne wyjscie oczekujac rozwiniecia wydarzeń tego wieczoru


Post został pochwalony 0 razy
Wto 15:35, 02 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Grygou
Symulacjonista



Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Post
Ignac o mało się nie zakrztusił. W myślach stanęła mu przed oczami twarz nieznajomej, którą przed chwilą spotkał. Przecież to jego klientka, której jeszcze dwa dni temu sprzedawał skórzane akcesoria - ukryte pod plandeką z zabawkami dla dzieci - tak zwane "zabawki dla dorosłych". Zdziwił się, że nie poznał jej od razu, bo przecież miał rewelacyjną pamięć do twarzy swoich klientów. Kilku nawet widział w tej chwili na balu...

Była tu między innymi sędziwa hrabina Burgunda, której młody gach non stop kupował u niego "autentyczne" odlewy części intymnych znanych osobistości Nokturnu. Był i wielebny Rodrigo, lubiący z dala od oczu swych wiernych bawić się z kurtyzanami w "przesłuchiwanie czarownicy". Było jeszcze kilkoro znanych i szanowanych osób. Wszystkim im byłoby zdecydowanie nie na rękę przyznawać się do znajomości z właścicielem obwoźnego sexshopu, zatem unikali go na balu jak ognia.

Tymczasem dało się zauważyć wśród gawiedzi narastające zniecierpliwienie. Zupełnie, jakby zamorskie frykasy i obcowanie ze znakomitościami Nokturnu były tylko przystawką do głównego dania. Coraz więcej osób gapiło się na malowane wrota zamku i słychać było głosy:

- Przyjdzie ten książę, czy nie przyjdzie?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Grygou dnia Wto 19:42, 02 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Wto 19:38, 02 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Anekh
Symulacjonista



Dołączył: 11 Sie 2008
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ztąd

Post
Adamund poprawił koronę, odchrząknął nerwowo i ruszył przez wrota. Orkiestra uderzyła w oficjalny ton i wśród tłumu dało się słyszeć nerwowe poruszenie. Spojrzał po twarzach zebranych. Większość twarzy znał doskonale, ale zjawiło się również sporo ludzi, których widział po raz pierwszy w życiu. Niestety nie należał do nich książę August któremu nadal wisiał sporo pieniędzy, ani hrabina Angelika której awanse odrzucił a która wbijała teraz w niego wściekły wzrok.Nie pamiętał by ich zapraszał. Szczególnie obecność Augusta nie wróżyła nic dobrego, ale chyba nie wywinął by nic na proszonym przyjęciu. Adamund przełknął nerwowo ślinę i rozpoczął przemówienie :

- Drodzy mili goście - mili z trudem przeszło mu przez gardło - Dziękuję wszystkim za tak liczne przybycie. Cieszę się, że wraz ze mną możecie świętować powrót rodu Heroldów do ich rodowej siedziby. Jak widzicie udało się przywrócić zamek do dawnej świetności i mamy nadzieję, że równie szybko do czasów świetności powróci nasze miasto - także dzięki tak wspaniałym gościom jak wy. Wiedzcie, że mile widziani jesteście tu nie tylko od święta, okolica jest urocza, bogata a miasto zachęca wprost do osiedlenia się czy zakładania swoich faktorii. Szczególnie cieszy wiadomość, że Colegium Magicum postanowiło otworzyć u nas filię swego uniwersytetu co sprawi, że miasto wkrótce zaludnią studenci...

Zza murów dało się słyszeć buczenie dezaprobaty. To tam właśnie zgromadzili się miejscowi wieśniacy którym nie udało się wejść do zamku (lub których ze względu na możliwe burdy nie wpuszczono). Ale nikt specjalnie nie zwracał na to uwagi. Większość zebranych, łącznie z księciem Adamundem wbiła wzrok w młodego mężczyznę który stał obok księcia Augusta.

- Przepraszam, że przerwę - odezwał się młodzian. Książę August uśmiechał się złośliwie, co nie wróżyło nic dobrego. Chłopak podszedł trochę bliżej a tłum rozstąpił się. Adamund przyjrzał mu się uważnie. Nie. Na pewno nie widział go nigdy w życiu, choć twarz wydawała się znajoma. Wysoki, opalony brunet, sprawiał wrażenie trochę zaniedbanego i na siłę wciśniętego w elegancki surdut. Lekki zarost i luźno związane długie włosy nadawały mu nieco dziki wygląd.- Przepraszam, raz jeszcze. Miło mi słyszeć, że zamek wraca do dawnej świetności i że książę Adamund dobrze zarządza swoim królestwem. Choć właściwie należałoby zapytać, czy na pewno swoim ?

Tłum wymienił między sobą pytające spojrzenia. Adamund szeroko otworzył usta i zmrużył oczy próbując przypomnieć sobie o co może chodzić nieznajomemu.

- Pozwólcie, że się przedstawię: Nazywam się Robert. Robert Holms, choć właściwie powinienem przestawić się jako Robert Herold - syn króla Adama II Herolda, i prawowity dziedzic tego zamku i włości !

Tłum wydał z siebie teatralne westchnienie. Damy z przejęciem zagryzały przekąski oczekując dalszej części tego pasjonującego spektaklu. Loco spodziewał się że będzie zabawnie, ale że aż tak ?

- To jakieś oszczerstwa !! - Wyrzucił w końcu z siebie Adamund - Jak śmiesz mówić coś takiego ? Jestem jedynym i pierworodnym synem Adama II i włodarzem tych ziem. To niedorzeczne - zaśmiał się nerwowo - nie masz na to żadnych dowodów...

- Obawiam się że mam - uśmiechnął się Robert promiennie - Pragnę zapowiedzieć tu zebranym, że jutro zjawi się specjalna komisja, przezornie wezwana przeze mnie, od samego wszechwładcy, której przedstawię niezbite dowody na to, że Ja właśnie jestem pierworodnym synem Adama II i prawowitym spadkobiercą ziem, oraz zamku. Wszystkich zainteresowanych zapraszam na dziedziniec zamkowy gdzie odbędą się obrady. A teraz wybaczcie. Nie chcę przerywać tak udanego przyjęcia, a co więcej sam zamierzam dobrze się zabawić !

To mówiąc klepnął Adamunda serdecznie w plecy, aż korona spadła mu na oczy i pstryknął palcami na orkiestrę by zaczęła grać. Rozbrzmiały sztucznie wesołe takty walca, a tłum jakby nigdy nic wrócił do zabawy, plotkując jeszcze bardziej zawzięcie niż wcześniej. Spora grupka młodych dziewcząt otoczyła samozwańczego dziedzica i zaczęła wypytywać o różne ciekawe rzeczy, jak stan konta i to czy nadal jest kawalerem.

Adamund stał nadal z szeroko otwartymi ustami, próbując dojść do siebie i uporządkować fakty. Na jego własnym przyjęciu, zupełnie nie proszony pojawia się samozwańczy dziedzic jego ojca i uzurpuje sobie prawo do korony. Na dodatek już zmierza tu komisja, która jutro oceni czy ma do niej prawo...

Róbmy dobrą minę do złej gry - pomyślał książę i jakby nigdy nic dołączył do zabawy, brylując w towarzystwie. Podszedł do pierwszych lepszych gości i grzecznie zapytał jak się bawią.

- Cudownie - odparł zielony goblin próbując ukryć zmieszanie - Naprawdę jest wyśmienicie. Niezapomniane przyjęcie.

- Niech się wasza wysokość nie martwi, przecież nie może być już gorzej - radośnie odparł stojący obok niego mężczyzna. Goblin chrząknął wymownie i zapanowała krępująca cisza.
Niebo przeciął jasny grzmot i nagle, zupełnie niespodzianie rozpoczęła się wielka ulewa.

- Teraz to już raczej nie może - Loco opróżnił z fasonem ostatni kieliszek i rzucił się wraz z resztą do sali balowej.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 12:10, 04 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Nosferat
Narratywista



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Post
Idac dyskretnie ogladal sie za siebie czy reszta osob ktora uczestniczyla w ostatniej wymianie zdan rowniez zmieza w tym samym kierunku. Skoro sam ksiaze do niego podszedl nie zamiezal rezygnowac z efektownego wejscia na sale tuz obok niego, reszta "nietypowych" gosci w jego towarzystwie mogla wzbodzic tylko wieksze zainteresowanie gawiedzi. Efektem takiego zdarzenia w pewnoscia moze byc wplyw kilku zlotych monet do jego kieszeni.
Zatrzymal sie tuz za dzwiami i cicho zagwizdal pod nosem.
- No ladne cacko...
Sala byla iscie wyborna, wielki zyrandol otoczony kilkoma mniejszymi rozswietlaly ogromna sale pelna gosci, z balkonu plynely dzwieki melodii ktora sama porywala nogi do tanca a sciany przyozdobione byly ogromnymi malunkami. Nie ma co, naprawde sporo bogactwa zostalo przeznaczone na ta inwestycje, bylo o co walczyc.


Post został pochwalony 0 razy
Pon 22:21, 08 Wrz 2008 Zobacz profil autora
kichu
Narratywista



Dołączył: 16 Paź 2007
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Post
JD z usmiechem na tawrzy i tysiacami dat przwijajacymi sie przez głowe.
otowrzył swoja ksiege wertuja stronice i mamrocac cos co mogło byc jezykiem goblinów ewentualnie majakami pijanego krtasnoluda.
- gdzie skad i jak ... az nie wieże - wyrwało mu sie z ust
taka afera taka intryga.
wertujac ksiege szukajac zapisków o robercie skierował swe kroki do jeszcze obecnego włodarza tych ziem.
-Adamundzie prawowity władco tych ziem .. jescze na ten moment. - wypowiedział to z usmiechem. - czy sa jakies okolicznosci które mogły by powic tego samozwańca który uzuruje sobie twe prawa. w koncu twoj mentor opiekun i potencjany ojciec znany był z rozsadku i wie... wier... wiernosci.
JD stanoł z szczerym zielono białym i czerwonym (resztki miesa) usmiechem przed admuntem czekajac na odpowiedz


Post został pochwalony 0 razy
Nie 7:14, 14 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Anekh
Symulacjonista



Dołączył: 11 Sie 2008
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ztąd

Post
Adamund zmierzył od stóp do głów goblina (co nie zajęło mu wiele czasu) i próbując opanować wzburzenie, najspokojniej jak potrafił, odparł:

- Ależ oczywiście, że niema powodu do obaw. Ojciec mój zmarł stosunkowo młodo, ustanawiając mnie następcą już w wieku lat 18. Naprawdę dziwnym zbiegiem okoliczności wydaje się fakt iż ten uzurpator pojawia się akurat teraz - gdy udało doprowadzić mi się królestwo do stanu świetności. - zaśmiał się nerwowo udając wyluzowanie. - Nie wiem nawet skąd mógłby pochodzić ów Robert Holmes !

- Rodzina Holmesów jest dość znaną w północnych księstwach familią - JD uniósł oczy znad księgi - Z zapisków wynika... wiele rzeczy... ale najważniejszą jest to - goblin znów uśmiechnął się swym szczerym uśmiechem - że matka Roberta Holmesa walczyła podczas wielkiej wojny pod dowództwem Arcyksięcia Henryka. Choć powiła syna, nigdy nie wyszła też za mąż co było dość głośnym skandalem obyczajowym w tamtejszych prowincjach.

Adamund zbladł lekko i odchrząknął nerwowo.

- No owszem, mój ojciec, jak wielu innych bohaterów walczyło w tym regimencie, ale był już wtedy zamężny ! Po Wielkiej Wojnie wrócił do rodzinnego miasta i kochającej żony. Nie widzę powodów by łączyć te dwa fakty. Naprawdę nie wiem jakie powody mógłby mieć pan Robert Holmes by choć podejrzewać powinowactwo z mym rodem !

Roześmiał się sztucznie ku zgromadzonej wokół nich gawiedzi która z uwagą przysłuchiwała się rozmowie.


Post został pochwalony 0 razy
Pią 8:33, 19 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Grygou
Symulacjonista



Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Post
Tłum gości, tak jak książę, również z całych sił udawał, że nie ma powodów do obaw. Na twarze wstępowały więc zbyt szerokie, wymuszone uśmiechy; ręce rozkładały się w zbyt gwałtownym geście niezrozumienia; głowy kręciły się zbyt szybko i nerwowo, nazbyt chętnie zaprzeczając temu, co nieubłaganie cisnęło się na języki. Gdy tylko książę odwrócił wzrok, owe języki zaczęły szeptać:

- Szszp.. szszp.. ale ma cykora tera.. szszp..

- Ciekawe, co to za szemrane dowody.. - wyszeptał również Ignac. - I czy ten nieogolony dzikus w ogóle mówi prawdę?
- Czemu nie.. - odparł teatralnym szeptem elegant stojący obok z piersiówką w dłoni. - Każdy normalny król miał od cholery panienek i jeszcze więcej dzieciaków z nieprawego łoża. Nasz król Herold nie mógł być gorszy!
- Co też on mówi?! - oburzyła się nagle jakaś starsza, pulchna dama, wymachując obszernym wachlarzem i mierząc eleganta nieprzychylnym wzrokiem. - Niech on lepiej uważa na słowa! Nasz jaśnie pan był wierny swej małżonce i nie godzi się posądzać szanowaną osobę o takie bezeceństwa!
- Wielmożna hrabina Burgunda!! - zakrzyknął nagle Ignac. - Jak miło znów zobaczyć jaśnie panią! Jak zdrowie sędziwego małżonka?

Wielmożna dama zamarła, pobladła, potem poczerwieniała jak młoda dziewoja i, kryjąc się za nieszczerym uśmiechem oraz wachlarzem, podreptała czym prędzej na najdalszy koniec sali.

- Wracając do naszej rozmowy.. - zaczął znów Ignac. - to myślę, że nie zostaje nam nic, jak tylko czekać przybycia tej całej komisji.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Grygou dnia Pią 20:00, 19 Wrz 2008, w całości zmieniany 2 razy
Pią 12:26, 19 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Nosferat
Narratywista



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Post
- A poki co - zakonczyl niezreczna cisze Loco warzac w dloni zawartosc piersiowki - znam pewien niezawodny sposob uwalniajacy od takowych trosk. Sugeruje wytoczenie z piwnic znamienitych trunkow, ktore jednoczenie powzola zapomniec o tym psujacym apetyt insydencie a jednocze pozwola rozkolysac to cale towarzystwo.
A co do tego uzurpatora to nie ma sie co obawiac, nawete jezeli jego matka naklonila twego milosciwie nam "owczesnie" panujacego "panie swiec nad jego dusza" ojca, do jakowych czynow lubieznych, wykorzystujac z pewnoscia jego chwile slabosci. W koncu ciezkie jest zycie wojaka na polu bitwy, tak daleko od domu... Ale wracajac do tematu, nawet JESLI, to i tak bebart nie ma praw do twej ciezko zapracowanej chwaly i tytulow.
Z pewnoscia wiesz ze posiadajac poparcie wiernie ci poddanych nikt z twego stanowiska nie jest w stanie cie stracic, a jak najlepiej zdobyc to poparcie? otoz nic prostrzego, badz tylko wspanialym gospodarzem a jestem pewien ze nie bedzie ci to zapomniane.


Post został pochwalony 0 razy
Pią 23:01, 19 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Arkham Strona Główna » Trupa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin