Forum Arkham Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Ale o co chodzi ?

 
Odpowiedz do tematu    Forum Arkham Strona Główna » Trupa Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Ale o co chodzi ?
Autor Wiadomość
Anekh
Symulacjonista



Dołączył: 11 Sie 2008
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ztąd

Post Ale o co chodzi ?
Takie ogólne "O co chodzi"

Sesje rozgrywane będą systemem fabularnym czyli polegają na tym, że prowadzący grę określa świat i rysuje zarys historii, a poszczególni gracze dopisują swój fragment Historii.


Prowadzący:


Prowadzący możliwie jak najdokładniej określa realia świata oraz zarys fabuły. Może to być znany świat fantasy, może także (i najczęściej tak jest) być zupełnie nowy, stworzony do potrzeb gry.

Prowadzący zakłada 2 topiki. Jeden z treścią gry (Wypada nadać mu tytuł) i drugi topic na dyskusje i dygresje odnośnie fabuły ( Do tytułu Sesji dopisujemy OOC - Out Of Character).

W topicu OOC - dopisuje opis świata i wszystkie wstępne założenia sesji. Chętni gracze opisują tam swoje postacie i prowadzący może zacząć grę dopisując pierwszy rozdział opowieści.


Kolejność :

Gracze w ustalonej kolejności dopisują swoją część historii.

Kolejność można zachwiać jeśli np. któryś z graczy aktualnie nie ma pomysłu co dopisać, a ma go ktoś inny.


Częstotliwość:

Częstotliwość zależy od pomysłowości i czasu piszących, ale przyjmuje się by możliwie jak najmniej opóźniać grę ( w razie opóźniania możliwe jest pominięcie kolejki). Przyjmuje się że kolejny post powinien pojawić się w odstępach góra 3 dniowych ale im szybciej tym lepiej.


Zasady pisania:

Przyjmuje się, że piszący powinien pisać dalszą część z perspektywy swojego bohatera, nie zapominając jednak o reszcie drużyny. Pisząc o reszcie drużyny powinien trzymać się opisu postaci i unikać np. opisywania co myślą postacie innych graczy. Gracze powinni też unikać jakiś diametralnych zwrotów w historii (np. uśmiercania bohaterów, pojawiania się nowych, etc.) za takie zwroty akcji odpowiada prowadzący.

Długość rozdziału zależy od weny aktualnie piszącego, ale unika się jednozdaniowców w stylu "No to poszli do tej karczmy". Chodzi o to by dodać możliwie jak najwięcej od siebie.

Dialogi piszemy od myślników, podobnie jak w książkach.



Obijanie się:

Jeśli któryś z graczy przez dłuższy czas nie podejmuje gry i nie uprzedził o tym pozostałych graczy musi liczyć się z możliwością odłączenia postaci od drużyny bądź nawet jej uśmiercenia (decyzja w gestii prowadzącego). W razie obijania się prowadzącego, gracze mogą uzgodnić przejęcie gry przez któregoś z nich.

-------------------------------------------------------------------------------------

Moderator zastrzega sobie prawo do zamknięcia topiców gier które przez dłuższy czas zostają nieaktywne bądź usunięcia takich nie zaczętych gier, do których nikt się przez dłuższy czas nie zgłasza.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anekh dnia Śro 15:34, 13 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Śro 15:33, 13 Sie 2008 Zobacz profil autora
Nosferat
Narratywista



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Post
Znalazlem u siebie na dysku kawalek takowej sesji w ktorej bralem kiedys udzial.
Rzecz sie dziala w swiecie opartym o anime Neon genesis Evangelion. W tej czesci o ile dobrze pamietam bylismy puszczeni mocno w samopas bo aqrat MG nie mial czasu dla wszystkich kilkudziesieciu graczy, wygladalo to tak:


Yoshitsune stał pod ścianą magazynu. Doglądał końca prac przeładunkowych. Ostatnia ciężarówka dostarczyła resztki z pobojowiska. Widział zmęczone twarze ludzi. Zmęczone? W prawdzie pracowali od jekiegoś czasu, lecz nie tym się zmęczyli. Napięcie. To co męczyło ich po niespodziewanym ataku na transport. Zastanowił się. Po jakiejś chwili uśmiech rozjaśnił mu twarz. Pognał pędem do biura i złapał za telefon.
-Tu Hebishi, tak ten szurnięty "menel". Och! Daj spokój! Jest taka sprawa... czy można u ciebie coś zorganizować? Co? Nie, nie tak jak ostatnio. Co? Nie wiem ile będzie ludzi. Tak? Dobra! Dzięki!
Wykręcił inny numer i zaczął coś wklepywać w komputer w edytorze tekstów.
-Matasuo? Nie jesteś już zajęty? Zmęczony? Wpadnij, mam to, czego nam potrzeba!
Zajął się pracą na koputerze z krytycznym wyrazem twarzy taksując swe dzieło.


Matasuo wyłączył telefon, zatrzymał się spoglądając w stronę głównego biura NERVu. – Jeszcze cię dorwę. – Powiedział do siebie, po czym ruszył w powrotną stronę do magazynów.
- Ciekawe o co tym razem chodzi, mam nadzieję że to nic wielkiego, naprawdę nie mam ochoty być znowu celem czyjegokolwiek ataku. No nie powiem że nie było ciekawie – uśmiechnął się delikatnie – ale to nadszarpnęło moją reputację, trzeba z tym coś zrobić.
Tak rozmyślając doszedł do biura Hebishiego, z korytarza zabrał stojąca popielniczkę, i razem z nią wiedząc iż stukanie nie da żadnego efektu śmiało otworzył drzwi i wszedł do środka trzymając popielniczkę na długiej metalowej nóżce. Magazyniera trudno było zaskoczyć, więc i ten widok nie wywarł na nim zbytniego wrażenia, przez cały czas stukał w klawisze komputera, zerkając tylko przelotnie na swego gościa. Ten natomiast odsunąwszy nogą krzesło rozsiadł się na nim wygodnie stawiając popielniczkę tuż obok siebie, i wyciągając papierosa.
- Kiedyś ci taką sprezentuję, żebym nie musiał ciągle czegoś wymyślać kiedy chcę tu zapalić.
Nastąpiła chwila milczenia, a kiedy Gospodarz skończył pisać na komputerze zwrócił się do przybysza który jednak zaczął pierwszy.
- Czy ja słyszałem nutkę ironii kiedy wywoływałeś mnie przez radio ?
Matasuo uśmiechnął się i strzepnął kawałek popiołu z żarzącego się papierosa.


Hebishi uśmiechnął się przelotnie. Kliknął myszką i drukarka poczęła wypluwać zadrukowane strony. Matasuo zeknął kątem oka na drukarkę. Dojżał tylko wielkie, kobylaste wręcz litery "impreza relaksacyjna". Spojżał pytająco na Yoshitsune. Ten wędrując za jeko wzrokiem wyjaśnił:
-Ludziom potrzebny relaks po tym stresie. Trzeba zrobić imprezę i ty mi w tym pomożesz. Dobrze? Dzięki!
Nie zwracając uwagi na zaskoczoną minę gościa i na jego przeczące gest, ciągnął dalej.
-Robimy imprezę na plaży. Trzeba rozwiesić ogłoszenia dla ludzi. Zaprosić innych... Przy okazji zadzwoniłem do jednej z tych panienek z plaży, co bawiliśmy sie helikopterem. Zanotowałem do jednej. Już dzwoniłem, fajnie by było, jakby jej koleżanka też chciała przyjść.
Nikły uśmiech przebiegł po twarzy magazyniera, lecz ciągnął dalej.
-Czas rozwiesić ulotki! Potem możemy pogadać ze znajomymi...
Matasuo dostał plik stron które nieustannie wypluwała drukarka i przebiegł po niej wzrokiem.
"IMPREZA RELAKSACYJNA" dla wszystkich, niezależnie od szarż. Strój dowolny Miejsce: plaża przy Sakura 14.
TEGO WAM BYŁO TRZEBA! Przynieście swój udział w jadło i napoje."
-Co tam jest?
-Domek mojego dobrego znajomego. Będzie miejsce na przygotowanie przekąsek i drinków. Miejsce sprawdzone, wspaniała okolica na imprezę.
-Ale "Strój dowolny"?
-No co? Nie bądźmy skrępowani! Trzeba się wyluzować! Jak mi się uda to skombinuję śmigłowiec i pojeździmy znów na nartach.
Na samo słowo "śmigłowiec" Matasuo zabłysły oczy i pognał z ulotkami do reszty kompleksu. Hebishi wczuwając się w śpiew Janice Joplin kończył drukowanie następnej partii.


-Co prawda nie jestem roznosicielem ulotek, ale skoro chodzi o imprezę.... gdzie mam to porozwieszać ? Chyba zdajesz sobie sprawę że jeżeli optapetujemy tym całe miasto do to nie będzie impreza a zamieszki. – Ciągnął Matasuo – Wiesz co, ja na razie oblepię tym NERV, a ty jeszcze raz przemyśl moje słowa, owszem lubię zabawę ale bez przesady, nie z każdym typem człowieka da się imprezować. – Po czym dodał w myślach. – „Jak to się nie da? Czy mi już do reszty odbiło co ja robię?”
Spojrzawszy jeszcze raz na Hebishiego stwierdził jak od niechcenia. – Chyba jednak i mnie przyda się chwila relaksu.
Po czym wyszedł z biura i przechodził magazynami zastanawiając się kogo by tu sobie wziąć do pary na zbliżającą się zabawę, dla większej draki należy wybrać kogoś z NERV’u, tylko kogo?


Hebishi popatrzył za Matasuo i pomyślał w duchu:
"A kto kazał ci to rozlepić na mieście? A tam! Im więcej ludzi, tym większa zabawa!"
Sam zabrał swoją partię ulotek i skierował się do sobie tylko znanej części magazynu. Przetrząsając jeden z kontenerów z krwisto czerwonym napisem "Zagrożenie biologiczne!" myślał nad kolejną częścią swego planu-układanki:
"Chyba już czas przekazać ten album Elvisa na winylu temu szefowi szkółki lotów. Chyba wypożyczy śmigłowiec na jakieś dwa dni? Paliwo skombinuję od tego gościa z lotniska, co czeka na oskara za "przemineło z wiatrem", który kiśnie mi tu od miesięcy".
Wygrzebawszy bliżej nieokreślone zawiniątka, ruszył w kierunku wyjścia. Po drodze zabierając kluczyki od wozu i taśmę klejącą skierował się do garażu, co jakiś czas rozlepiając informacje i radośnie pogwizdując. W garażu wsiadł do wozu i wyjechał z piskiem opon, rozrzucając kilka ulotek przy bramie wjazdowej z uśmiechem obserwując zbierających je strażników.
-Czas zakręcić interesem!
Krzyknął w wiatr i pomknął w kierunku gdzie znajdowała się szkółka lotnicza...


Wóz Hebishiego podjechał pod barak szkółki lotniczej. Yoshitsune wysiadł i skierował się do hangaru, który został przerobiony w częćci na biuro. W środku zobaczył podstażałego mężczyznę z żelowaną fryzurą i bokobrodami. N ten widok uśmiechnął się serdecznie.
-Witaj Tamahome! W końcu to mam! Poruszyłem niebo i ziemię, ale zdobyłem ten album "Króla"!
Oblicze "Elvisa" rozjaśnił uśmiech.
-Naprawdę! To wspaniale! Już straciłem nadzieję!
-Na mnie można liczyć! Masz! Naciesz się!
Rozedergane ręce przejęły płytę i sobowtór Elvisa pobiegł do gramofonu pod oknem. Po chwili atmosferę wypełnił głos "Króla" i łagodne dźwięki melodii.
-Aaach! To balsam na moje serce! Mów! Jak ci się mogę odwdzięczyć! Proś o wszystko!
Yoshitsune uśmiechnął się i odparł:
-O aż tak dużo nie proszę. Uradowało by mnie, jakbyś wypożyczył mi swój helikoper na dziś i jutro.
"Elvis" się zadumał.
-Helikopter mówisz? Cóż, "Tokyo3 TV" nie będzie go wynajmować przez jakiś czas, więc jest w zasadzie wolny, ale... Widzisz... koszty paliwa...
Yoshitsune pokręcił głową.
-O to się nie martw. Jeszcze dzić ktoś ode mnie się zjawi i dostarczy to czego potrzeba. Będę pewnie i ja, razem z pilotem.
-Skoro tak, to doskonale! Czekam!
-Żegnam! Polecam się na przyszłość!
Hebishi wyszedł z Hangaru i wsiadł do wozu. Wyjechał z terenu prywatnego lotniska i skierował się w stronę innego, gdzie miał dalszą część sprawy do załatwienia...


Matasuo wziął siatkę pełną ulotek i taśmę klejącą, pierwszą ulotkę przyczepił na drzwiach od biura Hebishiego, następną wsadził za wycieraczkę jednego z wózków transportowych, kolejne ulotki przyczepiane były po drodze do głównych biur NERVu. Oczywiście istniało pewne ryzyko że ktoś się doczepi, ale cóż. - „Bez ryzyka nie ma zabawy.” – Pomyślał przyklejając jedną z wielu ulotek, na samochodzie jakiejś szychy.
- No w końcu przyszedł czas i na coś konkretniejszego. – Powiedział cicho podchodząc do dwóch strażników pilnujących drzwi do niższych poziomów gdzie Matasuo nie miał dostępu. Bez jednego słowa zaczął przylepiać na nich ogłoszenie co wywołało ogromną ciekawość u mundurowych, wczytali się aż nie sposób było ich oderwać.
- Macie, przyczepcie to w swojej szatni. – powiedział wciskając strażnikom kartkę papieru.
- Eeee.... Tak... Oczywiście.... – Odpowiedział żołnierz nie zdając sobie sprawy że Matasuo właśnie zamyka za sobą drzwi, a nikt nie sprawdził jego karty dostępu.
- No i po krzyku.
Szybkim, lecz cichym krokiem szedł wzdłuż korytarza rozglądając się wokoło i znakując drogę powrotną kolorowymi ogłoszeniami. Gdy dotarł do windy sprawdził szybko wiszący obok spis poziomów i wsiadł do środka aby zjechać kilka poziomów niżej, w czasie podróży nie zapomniał ozdobić ściany jednym z papierków wyciągniętych z siatki. Nim wysiadł z windy upewnił się że korytarz jest pusty, a dostrzegłszy tablicę ogłoszeń na jednym z jego końców podbiegł do niej radośnie i umieścił na niej od góry cały rządek zawiadomień o imprezie.
- Zaczyna mi się to podobać. – Mruknął zadowolony z siebie przeglądając przy okazji zastane tam ogłoszenia.


Hebishi pomknął po szosie w kierunku leżącego na obrzeżach miasta większego lotniska. Na miejscu skierował się w stronę jednego z magazynów. W małej przybudówce, którą właściciel dumnie nazywał "biurem" kiwał się na krześle facet ostrzący mały kijek. Wióry powstałe na skutek jego pracy zaścielały jego wytarte, pobrudzone smarem dżinsy i kawałek podłogi. Ściany "biura" zdobiły stare plakaty filmowe. Yoshitsune uznał że wieszanie takiego unikatu jak "Casablanca" w pracy to już przesada. Strugający ujżawszy gościa uśmiechnął się i zapytał z Hollywoodzkim akcentem:
-Hi sonny! How'r y'a?
-Witam! Mam coś dla pana!
Po tych słowach odwinął zawiniątko i wyjżał spod niego złoty posążek. Gospodaż mało nie spadł z krzesła.
-Jednak pan go zdobył!
Wyciągnął rękę po statuetkę, a drugą sięgnął po okulary.
-Taaak! To to! Przemineło z wiatrem! Tuż przed wojną! Ile pan za to chce! Nie umawialiśmy się co do ceny!
Hebishi przeciągnął wzrokiem przez zabrudzone szyby po reszcie hangaru i odparł:
-Cysterna paliwa załatwiła by sprawę.
-Co!?
Rozmówca opadł na krzesło, odkładając statuetkę na stół. Zastanawiał się co chwila zerkając pożądliwym spojżeniem na Oscara. Yoshitsune z uśmiechem, niby to od niechcenia zaczął polerować statuetkę rękawem koszuli. Tego było za dużo. Maniak filmów, który był w rzeczywistości jednym, aczkolwiek najbardziej ekcsentrycznym z zarządzających niemałą firmą paliwową podniósł się z krzesła i spytał:
-To ile potrzebujesz?
Hebishi uśmiechnął się wręczając statuetkę i pod nosem mamrocząc do siebie "...and the winner is..." odparł:
-Cysternę paliwa lotniczego na dziś, na ten adres.
Tu pokazał kartkę z adresem sazkółki lotnizcej.
-Proszę powołać się na mnie.
-Dobrze będzie za dwie, trzy godziny. Dziękuję za ten skarb!
-Proszę! Polecam się na przyszłość!
Wsiadł do wozu i pojechał w stronę Nervu. Po chwili się rozmyślił i skręcił w rozjazd kierujący się ku plaży. Trzeba dopilnować reszty przygotowań.


Matasuo pobłądził jeszcze trochę po tych mniej dostępnych częściach NERVu, ale stwierdziwszy ze wszystkie ciekawsze drzwi są mocno obstawione strażnikami, co uniemożliwia dostanie się do tak pożądanych przez niego pomieszczeń. W końcu gdy wszystkie korytarze po których się przeszedł wyglądały jak po zabawie harcerzy w podchody, mógł wrócić do siebie z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.
Wróciwszy do magazynu po raz kolejny w tym dniu skierował się do biura Hebishiego, odruchowo zastukał złapał za klamkę i...... walnął nosem w zamknięte drzwi.
- Auuuuu.... do diabła, co się dzieje ???... gdzie go wymiotło ???
Zwrócił się do jednego z pracujących tu robotników. – Hej, gdzie jest Szef ?
- Nie mam pojęcia wyszedł jakiś czas temu, raczej na dłużej bo wziął ze sobą samochód.
- A niech to licho. – Warknął. – No dobra, nie ma co tracić czasu. – Znów podniósł głos. – Jak Wróci to powiedz mu że jestem u siebie.
- Tak jest. - Odpowiedział pracownik, po czym zajął się dalszym segregowaniem paczek.
Nie zwlekając dłużej Kierowca wrócił do swojego warsztatu, gdzie czekała na niego robota, miał już całkiem spory zapas części i teraz należało się zabrać za ich skręcanie.
- To będzie piękny motorek.....


Hebishi zajechał koło podupadającej chatki przy plaży. Z szerokim uśmiechem przydusił klakson. Po syrenie wytoczył się z chatki lekko "nieświeży" facet. Yoshitsune spojżał na niego i z niesmakiem pokręcił głową.
-Co jest Tomoe? Jeszcze nie przygotowałeś gruntu pod imprezę?
-Też cię witam Hebishi. I nie rób tyle chałasu...
Tu rozmówca pomasował się po głowie i poprawił okulary słoneczne, które nosił najpewniej nawet wewnątrz chaty.
-...Dzwonisz i mówisz że robisz u mnie imprezę i to jest wpożo. Ale nie jest w pożo że sam mam za ciebie to robić.
Hebishi roześmiał się.
-Nie złość się Tomoe. Właśnie wpadłem by zobaczyć czy nie trzeba ci pomóc?
Zełgał na prędce. Właściciel chatki pominął to oczywiste łgarstwo i skożystał z propozycji.
-Ależ oczywiście! Trzeba trochę ogarnąć plażę i chatkę... trochę się zapuściłem i może to być niebezpieczne dla zdrowia.
Hebishi wszedł do chatki i pokiwał głową.
-"Trochę się zapuściłeś"!? Sprzątasz tu kiedyś!? Tam leży kawałek pizzy z imprezy z zeszłego miesiąca!
-Hej! Chcesz lokal na imprezę to nie marudź!
-Dobra, tylko zbiorę człowieka.
Hebishi sięgnął po komórkę i wybrał numer Matasuo. Dźwięk dwonka telefonu akurat przerwał mu walkę z opornymi częściami do jego cudeńka.
-Matasuo! Słucham!?
-Ty Hebishi. Wpadnij, najlepiej zaraz, do tego miejsca gdzie ma być impreza. Ogarniemy trochę to miejsce a potem wybierzemy się po maszynę.
Więcej nie trzeba było mówić. Słowo "maszyna" było wystarczająco dopingujące.


- Ekstra.
Matasuo wstał z uśmiechem na ustach i rozejrzał się po garażu.
- Kurwa.
Zaraz potem przestał się uśmiechać gdyż przypomniał sobie że jest w trakcie dopasowywania tłoków.
- No przecież nie zostawię tak tego wszystkiego, zresztą Hebishi powiedział ze mam być zaraz, a jego „zaraz” to moje „za jakąś chwilę”.
Rozradowany rozwiązaniem problemu przysiadł ponownie do pracy nad silnikiem, dopiero gdy skończył jakieś dwadzieścia minut później, poszedł doprowadzić się do względnego porządku, czyli oczyścił się na tyle aby nie zabrudzić swojego samochodu, i wyruszył na plażę. Gdy zajechał na miejsce gdzie czekał na niego główny organizator imprezy, wszedł do domku i zaczął się po nim rozglądać.
- Trzeba tu będzie trochę posprzątać. Rzucił Hebishi.
- Bo ja wiem, może trochę ale nie koniecznie, najważniejsze są dwa miejsca. – To mówiąc - skierował się do kuchni, otworzył lodówkę i zaczął przeglądać jej zawartość. – Nie... nie... nie... tak... hmmm... to jeszcze wytrzyma z tydzień... nie...
Wyciągnął z niej kilka rzeczy potem podszedł do szuflady i wyciągnął z niej worek na śmieci który wręczył właścicielowi lodówki i kazał przytrzymać tuż przed nią, po czym samemu zaczął wysuwać kolejne pułki i zrzucał z nich wszystko to worka, po zakończonej operacji wstawił ponownie wyciągnięte wcześniej przedmioty na dolną półkę.
- Dobra to pierwsze mamy już załatwione, jeszcze druga rzecz, gdzie jest sypialnia ?
- Na górze. – Odparł beznamiętnie mężczyzna w okularach.
Kierowca szybko wbiegł po schodach i otworzył pierwsze drzwi za którymi kryła się wspomniana wcześniej sypialnia.
- Nie jest tak strasznie. – Złapał za opinający materac materiał i ściągnął go zawijając w niego wszystko co znajdowało się powyżej, po czym związał całą tą paczkę i wystawił na balkon.
- Materac jest w dobrym stanie, i ma nawet ładny wzorek, to by było chyba na tyle.
- A reszta śmieci ?
- Mnie nie przeszkadza, zrobiłem jak potrafiłem jak ktoś umie lepiej to niech sam zrobi. Teraz trzeba jeszcze pomyśleć co z muzyką, ale to się jakoś załatwi mam znajomego który się tym może zająć, więc jak ? Jedziemy po tą maszynkę ?
- Ale... ale.. ale....


Hebishi spojżał na zegarek i kontynuował:
-Ale mamy jeszcze czas. Chodź, pokażę ci co jeszcze mamy do roboty!
Poprowadził zawiedzionego Matasuo koło w miarę czeysto wyglądającego stolika na werandzie i kilku "w miarę" schludnie wyglądających plecionych krzeseł, na plażę. Tam wręczył mu worek i kij zakończony kolcem. Sam też wyposażył się w te atrybuty.
-Bierzesz teren od tamtej palmy do tamtego ręcznika. Ja biorę od ręcznika do tamtego wiatrochronu.
Matasuo zastanowił się. Skąd tam ręcznik i dla czego Yoshitsune powitał go w kąpielówkach. Ten jakby wyczuwając jego myśli odparł:
-No co? Jak obrobiłem co trudniejsze miejsca to czekałem na ciebie, opalając się. Zaczynajmy, to szybciej pojedziemy po maszynę.
To było słowo zachęty na jakie czekał Matasuo. Raźno zabrali się do oczyszczania plaży.


Matasuo bardzo szybko skończył swoją część plaży, nie sprawiło mu to za wielkich kłopotów uwzględniając że sporą ilość śmieci podrzucił do Hebishiego, lub zakopał je nogą pod piaskiem, szybko opchnął worek do śmietnika aby nie było widać jego skromnej zawartości, po czym zaczął popędzać kolegę.
- Długo ci to jeszcze zajmie ?
- Mieliśmy już jechać.
- To może ja już pojadę i wezmę tą maszynę ?
- No co się tak patrzysz ?
- Ja już swoje posprzątałem.
Magazynier spojrzał na swego poganiacza i wskazał mu jakiś nie wkopany do końca w ziemię papierek.
- No co ty robisz ?
- Nie dość że się guzdrzesz, to jeszcze podrzucasz mi papierki i chcesz wmówić mi że to moje ?
- Tak się nie robi.
- No dobra sprzątnę to, ale tylko żeby pokazać ci że potrafię się zachować jak dorosła osoba.
Sawashi wyciągnął leżący papierek i odniósł go do kosza, przysypując po drodze dwa inne.



Hebishi spojżał na niemrawą krzątaninę Matasuo i dokończywszy swoją połowę ruszył w kierunku domku. Idąc po połowie swego "wspólnika od czystej roboty", patrząc jak ten gapi się na niego stojąc pod domkiem, specjalnie tak powłóczył nogami udając zmęczenie, że wygrzebywał co poniekture zakamuflowane papierki. Doszedłszy do domku złożył narzędzia i obejżał się.
-Ach! Widzę pewien kontrast! Moja połowa czysta, twoja z fuszerowana! Co z tym zrobić? Nie wiem... Nie możemy pojechać po maszynę i zostawic taki bajzel. Niedługo mogą się zejść pierwsi goście...
I spojżał z szelmowskim uśmiechem na Matasuo, który był aż czerwony ze złości.


Matasuo szybko się uspokoił, spojrzał obojętnie na Hebishiego i zaczął spokojnym głosem.
- To ma być impreza czy program oczyszczania świata ? Bo jak jest impreza to się bawimy a nie patrzymy na otoczenie. Wiec albo kończymy cala sprawę, albo lecimy po sprzęt i rozkręcamy zabawę tak jak potrzeba, czyli bez zajmowania się śmieciami.
Po czym wsiadł do samochodu i spoglądając w stronę towarzysza rzucił chłodne – Jedziesz ?


Hebishi rozejżał się wciągając powoli powietrze.
-Jak chcesz by ludzie biegali po takiej plaży... w domku nie ma za wiele miejsca... to miała być plażowa impreza... ale jak tak stajesz okoniem...
Poszedł do auta zasypując po drodze nogą niektóre papiery.
-To gdzie teraz? Skoro tak się bosisz?


Matasuo siedział przez chwile w samochodzie rozmyślając, gdy nagle w jego oku pojawił się dziwny błysk.
- Zaraz wrócę rzucił w stronę pasażera i wybiegł z samochodu, przez jakieś dziesięć minut skakał po plaży z workiem od śmieci, a Hebishi zastanawiał się co go tak zmotywowało.
- No cóż liczy się efekt. – Mruknął pod nosem Hebi i przyglądał się nie będąc pewnym czy rzeczywiście sprząta czy tylko dokładniej maskuje pozostałe śmieci.
Chwile potem Matasuo powrócił na miejsce kierowcy, odpalił silnik i ruszył szybko z miejsca.
- Zapnij pasy! Jedziemy do sprzęt.
Kilka minut później byli na miejscu zatrzymując się w przed ogromnymi drzwiami hangaru z symbolem NERVu.


Hebishi spojżał niepewnie na wspólnika w zbrodni i wzruszył w duchu ramionami.
-Nie bardzo kumam co teraz, ale skoro tu jesteśmy, to skoczę do biura. Podjedź za moment pod główne wejście do magazynu.
Ruszył pędem do magazynu i zaczął przewracać spisy w biurze.
-To gdzieś tu jest... gdzieś tu... Tak! Kontener 261
Sprawdził w ewidencji. Był dokładnie tam, gdzie powinien. W najbardziej odludnej części magazynu i zarazem niezbyt daleko od biura i wejścia. Zapasy na "lepszą godzinę". Zebrawszy kilka kartonów z biura skierował się ku "martwemu punktowi magazynu". To był jego skarbiec, ale nie chciał udowadniać że tylko przechowuje swoje rzeczy na terenie magazynu... A tyle tego było... Przełożywszy trochę rzeczy z kontenera do kartonu, wyszedł przed główne wejście...


Trzeba się jakoś przyszykować do tego śmigłowca. - Pomyślał Matasuo – Po czym wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, wyciągnął jeden z nich a następnie odpalił samochodową zapalniczką.
- No to bierzemy się do roboty.
Najpierw podjechał po sprzęt osobisty w postaci kilku butelek piwa, i okazyjnie zgarnął trochę ziela które zachowało się nie wiadomo w jaki sposób. A następnie ruszył w kierunku garażu i zabrał ze sobą skrzynkę z narzędziami.
- Odpowiednie śrubokręciki do odpowiedniej maszyny, oczywiście będzie trzeba podrasować maszynkę, żaden mechanik chociażby najlepszy nie będzie wiedział jak ustawić sprzęt bo to nie on nim będzie latał, zresztą i tak robią to tylko żeby zrobić, żeby latało, bo to ich robota.
I tak mówiąc pod nosem wrócił do samochodu pakując zabrane rzeczy do bagarznika.


Hebishi w międzyczasie wyskoczył do biura i przytaszczył jeszcze znajomy komplet nart, gumowe linki do mocowania i sznur z drążkiem. Wpakował to do bagażnika, wskoczył na siedzenie i zakomenderował:
-Najpierw na lotnisko, po paliwo!


Kiedy samochód ruszył zrywem do uszu pasażerów doszedł głos syreny alaraowej i zobaczyli, że światła wszedzie mrugają na czerwono,a ochrona dostała fisia.


- Błąd, najpierw do garażu schować się, chociaż z drugiej strony z chęcią bym się jak najszybciej stąd wyniósł.
Samochód szybko skręcił cofając się do tyłu, zatrzymał się, i ruszył ponownie przed siebie. W końcu przed jego maską ukazały się drzwi garażu, kierowca otworzył je pilotem i wjechał do środka, po czym od razu wysiadł auta.
- Ruszaj tyłek. – Powiedział do odpinającego pasy Hebishiego. Trzy sekundy potem stali w rozglądając się wokoło i próbując zorientować się w sytuacji.
- Hej Ty, co się dzieje, od czego dostaliście takiego fisia ?!! – Rzucił do przebiegającego żołnierza, ten zatrzymał się i spojrzał na zaciekawioną dwójkę.


Strażnik zatrzymał się i zmierzył dwójkę chłodnym wzrokiem.
- Alarm pierwszego stopnia. Zabezpieczamy bazę. Nie można wyjść.
Po tej jakże wyczerpującej informacji opbiegł w bliżej nie określonym kierunku.


Nie można wyjść, ale nic nie mówił o wjeżdżaniu, a tym bardziej o wylatywaniu.
Hebishi spojrzał na stojącego obok mężczyznę z wyrzutem.
- Wylecieć to ty możesz z roboty jak tak dalej będziesz świrował.
- No dobra, dobra, już będę grzeczny. – Odpowiedział z grymasem, po czym poszedł w głąb garażu, gdzieś z pomiędzy panującego tam chaosu wyciągnął kaburę i przytwierdził ją do pasa, mocując sznurkami do uda. Kabura była tak skonstruowana iż nie przeszkadzała podczas zmiany pozycji, ze stojącej na siedzącą, co bardzo ułatwiało prowadzenie. Złapał też za firmową kurtkę z logiem NERVu którą rzucił na samochód, wyciągnął paczkę papierosów i zapalił kolejnego z nich.
- Chyba lepiej idź do siebie, mogą cię szukać w razie potrzeby, jak by co to będę tutaj.
- W porządku, mam nadzieję że to nic poważnego, może tylko ćwiczenia. Tylko nic nie kręć.
Matasuo patrzył przez chwilę za odchodzącym magazynierem.
- No dobra tym razem dam im czas aż nie skończę z silnikiem.
Po czym zabrał się do stojącej nieopodal kupy żelastwa.


Post został pochwalony 0 razy
Nie 14:27, 31 Sie 2008 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Arkham Strona Główna » Trupa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin