Forum Arkham Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
BAL
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Arkham Strona Główna » Trupa Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
BAL
Autor Wiadomość
Anekh
Symulacjonista



Dołączył: 11 Sie 2008
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ztąd

Post
Poddani ! - Pomyślał Adamund. Pewno teraz mokli gdzieś za murami zamku, bowiem obawiając się o poziom imprezy pozwolił im łaskawie przyglądać się przyjęciu, bardziej znaczących gości zaprosiwszy do środka. Skinął na swego szambelana i dyskretnie nakazał wpuścić przyczajoną przy bramie gawiedź i rozlokować ich w mniej reprezentacyjnej części zamku. Na wszelki wypadek, mając na uwadze słowa swego gościa nakazał wytoczyć im beczkę winą i upiec prosiaka. Powinno to wzbudzić ich zadowolenie!

Miał tylko nadzieję, że nie za bardzo, bowiem niechciał by jego szacowni goście musieli bratać się z pospólstwem, gdy rozochoceni wieśniacy spróbują szturmować salę balową. Ulewa i pojawienie się uzurpatora były już wystarczającym faux pas.

***

Wieśniacy bawili się istotnie przednio. Sali nie szturmowali. Nie musieli. Śpiewy i krzyki dochodzące z izb dla służby, gdzie ich umieszczono słychać było bardzo dobrze, nawet pomimo wysiłków orkiestry. Przyjęcie powoli przygasało. Niektórzy goście spali już na stołach (niektórzy pod nimi), damy ziewały dyskretnie, a ci z gości którzy zostawali na noc powoli prosili służbę o wskazanie pokoi.

Orkiestra jeszcze grała i co twardsi zawodnicy próbowali nawet tańczyć, jednak koniec zbliżał się nieubłaganie i powozy gotowe były do odjazdów. Adamund nie żałował. Miał już serdecznie dość dementowania plotek na temat romansu swego ojca, sztucznych uśmiechów i pobłażliwego poklepywania po plecach. A najbardziej miał dosyć ksiecia Augusta , prowadzającego się wszędzie z tym uzurpatorem i uśmiechającego sie z satysfakcją. Chciał żeby stad wyjechał i nigdy nie wrócił...

- Mości Książe !! - drzwi sali balowej otwarły się na oścież wpuszczając do środka, wiatr i deszcz. Stał za nimi szambelan w pomiętym ubraniu i z rozwianym włosem. Minę miał nie za ciekawą - Mości Książe ! Droga nieprzejezdna ! Rzeka wezbrała i zerwała mosty, powozy zawracają. Co czynić ?!

Wśród gości przebiegł pomruk grozy. Większość miała zamiar wracać do swych domostw i interesów jak tylko bal się zakończy. Zerwanie mostu oznaczało conajmniej parodniowe opóźnienie, i to w najlepszym wypadku, jeśli przestanie padać. Na to sie jednak nie zanosiło.

- Kurwa! - zaklął Adamund pod nosem i odwrócił się ze sztucznym uśmiechem do zebranych. - Spokojnie ! Spokojnie Mili Goście ! Jak tylko poziom rzeki nieco opadnie odbudujemy most raz dwa ! Do tego czasu proponuję gościnę w moim zamku. Dla wszystkich ! Zamek rodu Heroldów to forteca zdolna godnie przyjąć każdą liczbę tak szacownych gości !!

- Ależ książe - szepnął mu na ucho szambelan - nie mamy aż tylu wolnych pokoi !

- Spokojnie ! Mniej znaczących kwaterować po trzech ! - zarekomendował po cichu ani na chwilę nie przestając uśmiechać się uspakajająco do zebranych. - a tą żmiję, księcia Augusta wraz z przybłedą Robertem zakwaterujcie w apartamencie na wierzycy !

- Ależ ksiaże ! - o mało nie krzyknął szambelan - przecież to nie używany od lat apartament. Nie jest tam posprzątane, nie wywietrzone...

- Wywietrzone ? - zdziwił się Adamund - wcześniej mówiłeś by z niego nie korzystać ze względu na upiorne przeciągi ?!

- Przeciągi ?! - szambelan wydawał sie zagubiony - Tak ! Tak ! Są tam straszliwe przeciągi ! Po prostu nie do wytrzymania i dlatego też...

- I dlatego też proszę by zakwaterowano tam tych dwóch gości - uśmiechnął się szeroko i mniej przyjemnie dodał - To rozkaz !

To mówiąc oddalił sie by rozdać reszcie służby swoje dyspozycje. Szambelan stał dość długo nic nie mówiąć, jakby zaskoczony zaistniałą sytuacją, po czym ruszył dość niechętnie do swych obowiązków.

****

Zapadała noc. Loco myślał, że napewno jest jakieś wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. To nie mógł byc przecież jedyny most. Gdzieś tam rzeka napewno ma płytszy i spokojniejszy nurt, przez który można przeprawić się rankiem.

Nie to żeby pokój mu nie odpowiadał. Bywał juz w gorszych miejscach. Łóżko, na szczęście, było też bardzo duże. Normalnie nie narzkałby gdyby musiał je z kimś dzielić. Ale normalnie nie byłby to goblin i facet który sypia z zabawkowym króliczkiem.

Nie to, że miał coś do króliczków, ale ten miał na sobie czarne skórzane wdzianko, nabijane ćwiekami i jakby zbyt wyraźnie zaznaczone niektóre części ciała... i nie chodziło mu o uszy...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anekh dnia Sob 17:44, 20 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Sob 17:42, 20 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Grygou
Symulacjonista



Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Post
- To prezent od siostry.. - wymamrotał leżący pod kołdrą Ignac, czując na sobie świdrujące spojrzenie sąsiada. To wyjaśnienie jednak wcale nie uspokoiło Loca, który powtórzył z niesmakiem:
- Siostry?!
- Robię w przemyśle zabawkarskim.. A to jest zabawka dla dorosłych. Prototyp.. pomysłu mojej siostry.. Jest też wersja ze specjalnymi zagłębieniami w odpowiednich miejscach.. ale ten tutaj służy wyłącznie jako przytulanka..
- Rozumiem.. - odparł Loco z grzeczności, choć jeszcze nie do końca rozumiał. Postanowił na wszelki wypadek odsunąć się od sąsiada w jak najdalszy kąt łóżka. Pech chciał, że ów kąt był już zajęty, o czym świadczyła otwarta, zielona paszcza goblina wystająca spod kołdry.
- Naprawdę, nie ma się czego bać.. - zapewnił uspokajająco Ignac. - Ja tylko robię zabawki..
- Proszę. - dodał, wręczając Locowi jakiś przedmiot. - To dla pana, panie Loco.
Ten odebrał niechętnie podarek, po czym przyjrzał mu się dokładnie, z trudem pokonując panującą ciemność. Była to maleńka piersiówka ze starannie namalowanym obrazkiem przedstawiającym zameczek i piękną damę dworu.
- No proszę, jakie ładne cacuszko.. Sam pan namalował? - zapytał, lecz zabawkarz odparł tylko:
- Teraz proszę przechylić piersiówkę tak, jakby pan z niej pił, a potem postawić prosto.
Loco posłusznie przechylił i wyprostował piersióweczkę. Dama dworu sięgała teraz ręką do swych upiętych włosów, drugą zaś podciągając suknię do kolan.
- Proszę przechylić jeszcze raz.. - dodał z uśmiechem Ignac.
Teraz dama obiema rękami zadzierała falbaniastą suknię, odsłaniając nagie uda, włosy zaś miała rozpuszczone i potargane. Loco zaczął rechotać i przechylił ponownie piersiówkę.
- Prawda, że fajne?
Ten jednak nic nie odpowiedział, jeśli nie liczyć coraz głośniejszego rechotu za każdym razem, gdy obracał naczynie.


Post został pochwalony 0 razy
Wto 13:02, 30 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Nosferat
Narratywista



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Post
Rechoczacy Loco wstal z luzka pomijajac goblina i skierowal sie w strone drzwi, gdy je uchylil mozna bylo uslyszec dzwieki zabawy toczacej sie gdzies na dole.
- Nie wiem jak pan, ale ja zdecydowanie nie mam dosyc tej zabawy, a poniewaz zapowiada sie na to ze spedzimy tu wiecej niz jeden dzien to jeszcze bedzie czas na odpoczynek.
Po tych slowach wrocil do krzesla na ktorym lezalo jego odzienie i pospiesznie sie ubral.
- Zielony niech sobie spi, mala glowa jest raczej malo odporna na trunki, my natomiast to inna sprawa, to jak? idziesz pan? Przy okazji, jestem Loco, Loco MacKane.


Post został pochwalony 0 razy
Pią 0:29, 03 Paź 2008 Zobacz profil autora
Grygou
Symulacjonista



Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Post
Ignac.. - przedstawił się zabawkarz, wsadziwszy koszulę w spodnie, po czym uścisnął dłoń Loca.
Zanim wyszli, podsunął jeszcze przytulankę małemu goblinowi, na co obaj parsknęli śmiechem. Wreszcie, z kagankami w rękach, Ignac i Loco wymknęli się na palcach z przydzielonej komnaty i pobiegli truchtem do najbliższych schodów. Gdzieś w oddali słychać było miarowe dudnienie maszerującej straży. Z dołu zaś dochodziły wesołe okrzyki, skoczna muzyka i odgłosy zbijanej zastawy.


Post został pochwalony 0 razy
Pią 14:44, 03 Paź 2008 Zobacz profil autora
Anekh
Symulacjonista



Dołączył: 11 Sie 2008
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ztąd

Post
Zabawa w pomieszczeniach dla służby zasadniczo różniła się od tej oficjalnej. Nie tylko, ze względu na mniej formalny charakter. Choć Ignac nie bywał na zakrapianych przyjęciach często, to bardzo mu się podobało. Nie było tu plotek o sukcesji i nudnych romansach tej czy owej hrabianki. Były za to tańczące dziewczyny, ciepły ogien w kominku i dużo, dużo alkoholu. Ignac bał się, że jako goście księcia mogą nie zostać mile przyjęci na imprezie dla pospólstwa, jednak jak powiedział Loco „po paru głębszych różnice między pokojówką a szlachcicem zupełnie zanikają” . W wypadku Loco i pokojówek zanikały nawet szybciej...

Około północy Ignac był w stanie stwierdzić wręcz że po paru głębszych zanikają także inne różnice. Na przykład pomiędzy spółgłoskami, pojęciem góra – dół, prawo – lewo. Nie widział też różnicy pomiędzy tym czy stoi, siedzi czy tańczy. Przypomniał sobie za to parę piosenek – w tym takie o których znajomość nawet siebie nie podejrzewał. Imprezowanie bardzo mu się spodobało. Tym bardziej zmartwił go fakt, że w takim momencie, gdy był u szczytu swej kariery towarzyskiej, zabrakło wina...

- Spokojnie ! – zdołał wydusić z siebie i wstać z animuszem zrzucając z kolan jedna z pokojówek – Spokojnie ! – powtórzył nie za bardzo wiedzieć do kogo. – Spokojnie ! – wzniósł nieco chwiejący się palec w górę – Gdzieś tu przecież musi być jakieś wino !

No bo przecież być musiało. Oczywistym w tym momencie wydał mu się fakt, że w zamku pełnym gości butelki walały się w każdej niemal komnacie i wystarczyło tylko po nie sięgnąć. Chwiejącym się krokiem ruszył ku najbliższym drzwiom i wypadł na ciemny korytarz.

Pierwsze drzwi niestety były zamknięte. Podobnie następne i następne. Postanowił jednak nie poddawać się tak łatwo. W końcu pozostawił na imprezie bardzo spragnioną młodą damę i nie chciał dać jej długo czekać. Wino krążyło w żyłach buzując przyjemnie i pozbawiając Ignaca resztek instynktu samozachowawczego. Potknął się parę razy w ciemnościach aż w końcu udało mu się wymacać kolejne drzwi. Nacisnął klamkę i z ulgą poczuł że wrota ustępują.

- No cóż... – mruknął zdezorientowany wpatrując się w ukryte za drzwiami schody. – Tam gdzieś musi być jakieś wino...

Po czym powoli, na czworakach zaczął wdrapywać się na schody....

***

Atram starannie wyczyścił sztylety i pochował w odpowiednie miejsca. To w końcu jego pierwsza oficjalna robota - nie chciał zawieść. Kto wie, może Książe doceni w końcu przydatność jego profesji i pojawią się kolejne zlecenia ? Poprawił ekwipunek, głęboko odetchnął i zaczął wspinaczkę po murze. Choć znał tu każdą cegiełkę, padający od dłuższego czasu deszcz nie ułatwiał mu zadania. Trochę czasu zmarudził też czekając w krzakach, aż zniknie stamtąd jakiś sikający jegomość. Nikt nie uprzedził go, że choć Bal już się skończył impreza na dole trwała jeszcze w najlepsze.

Oczy przyzwyczaiły się już do ciemności, znacznie trudniej było mu spoglądać poprzez zalewające mu czoło strugi deszczu, jednak w końcu bezpiecznie rozlokował się na balkonie komnaty na wierzy. Doskonale znał to pomieszczenie. Składająca się z salonu i sypialni komnata była niegdyś ulubioną sypialną poprzedniego króla, ale od czasu odbudowy zamku nie często ktokolwiek tu gościł. Wsunął się niepostrzeżenie przez uchylone okno balkonu i wylądował w salonie.

Coś było nie tak. Wyczuł to od razu. Nie chodziło bynajmniej o to, że został zauważony. W salonie panowała martwa cisza nie było w nim nikogo. A przynajmniej nikogo żywego. Zapach świeżej krwi Altram wyczuwał aż nadto dobrze. Martwi też nie przerażali go zbytnio, nie stanowili dlań zagrożenia. Wyczuł jednak coś jeszcze, coś znacznie gorszego. Coś czaiło się w ciemnościach i na pewno nie był to człowiek.

Przywarł do ściany. Drzwi uchyliły się nagle i coś z impetem wpadło do środka.

***

- Nareszcie ! – powiedział Ignac sam do siebie. Po przejściu 3 pięter i sprawdzeniu ponad 30 drzwi nareszcie jakieś okazały się otwarte i nie były to drzwi prowadzące do kolejnych schodów. Podniósł się z podłogi i otrzepał odruchowo próbując rozejrzeć po ciemnym pomieszczeniu. Coś wzbudziło jego niepokój. Nagle wino przestało krążyć w żyłach i zdał sobie sprawę że nie słyszy już odgłosów imprezy. Nie słyszał nawet tupotu straży który jeszcze przed chwilą był dźwiękiem tak nie pożądanym. Nie słyszał nic, nie widział nic. Ogarniała go ciemność w której coś czujnie go obserwowało. Dokładnie wyczuwał czyjś wzrok na sobie i nagle poczuł że tu gdzie zawędrował jest bardzo nieproszonym gościem. Obrócił się na pięcie, ktoś już tam stał. Ignac wpadł na niego i krzyknął ze strachu przewracając się na podłogę.

***

- Nie wrzeszcz tak ! – uciszył go Loco, gdyż to on był właśnie – To tylko ja ! Gdzie ty się szwendasz w ogóle ?

Oświetlił kagankiem zdezorientowanego towarzysza. Ignac leżał na podłodze z przerażeniem w oczach. Wyglądał nieco zabawnie. Prawie zlał się w portki ze strachu.

- No bo ja ... ja... – zaczął bąkać , ale pewność siebie zaczęła powoli wracać – bo wino się skończyło i postanowiłem, że pójdę znaleźć. Przecież musi tu być gdzieś jakieś wino – pomyślałem. Więc idę i idę – opowiadał już zupełnie rozluźniony – i wszystkie drzwi zamknięte, no więc wlazłem w końcu tutaj i tu były otwarte i ... Loco ? – spojrzał na towarzysza – Czy ty w ogóle mnie słuchasz ?

Ale Loco McKain nie słuchał, nie uśmiechał się już i nie patrzył też na Ignaca. Patrzył w głąb pokoju, gdzie w nikłym świetle kaganka widział zarys rozszarpanego kobiecego ciała, skąpanego w brunatnej kałuży krwi i coś stojącego nad nim. Czającego się w ciemnościach, prawie niewidocznego. Podniósł kaganek nieco wyżej...

Nie powinien tego robić. Teraz zobaczył go dokładnie. A co gorsza – monstrualnych rozmiarów wilk zobaczył także i jego. Zebrał się do skoku. Kły błysnęły w ciemności...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anekh dnia Śro 18:39, 08 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Śro 18:37, 08 Paź 2008 Zobacz profil autora
Seif
Cholernie zły admin



Dołączył: 12 Paź 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5


Post
Atram stał przyparty do ściany, cały mokry od deszczu, który szalał sobie w najlepsze na zewnątrz. Jego wzrok zawędrował na olbrzymiego wilka. Mięśnie bestii były napięte gotowe do skoku w stronę drzwi gdzie stało dwóch mężczyzn Ignac i Loco. Byli przerażeni patrząc w mleczno białe ślipia wilka. Całe życie przeleciało im przed oczami, sukcesy, porażki.
Atram wyprostował się, jego ręce powoli zawędrowały do zakrzywionych pokrytych trucizną sztyletów wiszących u pasa.
-Przynajmniej nie ma pająków - powiedział skrytobójca odbijając się nogą od ściany , padł z sztyletami ociekającymi zieloną mazią na bestie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Seif dnia Czw 20:24, 09 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Czw 17:10, 09 Paź 2008 Zobacz profil autora
Nosferat
Narratywista



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Post
- o Ja pierdole... - Wyszeptal Loco a jego twaz stracila zdrowa czerwien wywolana trunkami wyskokowymi, Nagle w jego glowie zakotlowalo sie od roznych dziwnych obliczen. To az dziwne jak czlowiek w pewnych sytuacjach potrafi wyliczyc stosunek wlasnej predkosci do odleglosci od najblizszych drzwi, uwzgledniajac w tym takie rzeczy jak potykanie sie o krzesla, lub procentowa szanse zainteresowania sie przez bestie lezaca ofiara.
- Dobry piesek, grzeczny piesek. - jedyne z czym mial do czynienia to zdziczale psy ktore zwiewaly gdy rzucilo sie w nie kamieniem, a jako rasowy mieszczuch nic nie wiedzial o wilkach po za tym ze sa grozne. - Moze sie na tym nie znam - Powiedzial do Ignaca ktory juz jakis czas temu dostrzegl bestie. - Ale wydaje mi sie ze bardzo wazne w takiej sytuacji jest nieokazywanie strachu, wiec jesli laska zaprzestan akompaniamentu kastanietow w postaci twoich zebow i... co tak smierdzi? bo to z pewnoscia nie ja.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 22:15, 09 Paź 2008 Zobacz profil autora
Grygou
Symulacjonista



Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Post
Ignac stał nieruchomo, tępo gapiąc się na walkę dwóch cieni w półmroku. Wbrew temu, co mówił Loco starając się gadaniem zagłuszyć swój własny lęk, Ignac nie szczękał zębami, ani nie miał pełnych gaci. W obliczu tak zaskakującej sytuacji oraz buzującej w żyłach adrenaliny i wódki - strach nawet nie zdążył przyjść mu do głowy. Umysł i ciało działały same, nie dawszy biedakowi choćby chwili, by zaprotestować. Prawa ręka Ignaca chwyciła zgaszoną pochodnię. Lewa przyciągnęła Loca z kagankiem i zapaliła ją. Oczy śledziły dwa kształty pośrodku izby. Nogi zaś, nie wiedzieć kiedy, zaczęły kroczyć mozolnie naprzód, zataczając okrąg wokół walczących.

Teraz, w świetle pochodni, było ich widać jak na dłoni. Mężczyzna, przygnieciony potężnym cielskiem, ściskał kurczowo dwa sztylety, po których spływała połyskująca, zielona maź. Nie dane mu jednak było z nich skorzystać. Wilk napierał na niego całym ciałem, przygniatając obie ręce do ziemi. Choć mężczyzna wytężał siły, by zepchnąć monstrum, zwierz kłapał pyskiem coraz bliżej i bliżej jego gardła...

Ignac właśnie wtedy odzyskał panowanie nad swoim ciałem i rozsądkiem. Dało się to zauważyć po oczach prawie wystających z orbit, po nogach uderzających o siebie i po świetle pochodni, które raptownie zaczęło drżeć, rysując w powietrzu świetliste bazgroły.

- Przypal go!! - krzyknęła piskliwie maleńka i odległa główka Loco, wystająca zza przymkniętych wrót po drugiej stronie pola walki. - Przypal chama!!

Ignac zbliżył się do wilka, mijając po drodze stół obstawiony krzesłami. Złapał jedno z nich jak tarczę i zasłaniając się oparciem, rąbnął wilka pochodnią prosto w futrzasty łeb. Zwierz obrócił pysk, gotów do skoku ku swej nowej ofierze, i Ignac przysiągłby, że zobaczył na tym pysku okrutny, diabelski uśmiech. Czy jednak był on tam rzeczywiście, trudno stwierdzić, bo jeśli nawet był, to szybko zniknął, kiedy zabawkarz przypalił wilczą mordę po raz drugi - tym razem przytrzymawszy płomień przy futrze nieco dłużej.

To wystarczyło leżącemu nożownikowi, by znów przejąć inicjatywę. Wbił w wilcze bebechy oba sztylety jednocześnie, aż rozległo się po całym zamku pełne bólu wycie.. Zwierz raz jeszcze przywalił go łapami do ziemi, lecz po to tylko, by już po chwili odbić się w wyskoku - wprost na parapet w oknie, a stamtąd gdzieś daleko, w deszcz i w noc, wraz z dwoma sztyletami należącymi do nieznajomego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Grygou dnia Sob 16:12, 11 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Sob 16:06, 11 Paź 2008 Zobacz profil autora
Anekh
Symulacjonista



Dołączył: 11 Sie 2008
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ztąd

Post
Ness znała zamek jak własną kieszeń. W końcu bywała tu niemalże co dzień czy to sprzątając czy usługując "bogatym dupkom" . Nawet po paru łykach wina problemu nie sprawiło jej poruszanie się niemal w zupełnych ciemnościach po korytarzach. Wiedziała jak unikać strażników. Szczególnie, iż zdążała w konkretnym, jasno sprecyzowanym celu : "dorwać miłego bogatego dupka który poszedł po wino". Nie to, że specjalnie zależało jej na winie, potrafiła zdobyć sobie je sama. Bardziej chodziło jej o totalnie zalanego młodzieńca i jego zapewne zasobny portfel.

Nie to, że Ness była specjalnie miła, czy też martwiła się czemu Chłopak nie wraca tak długo - widziała, że spodobała się chłopakowi a to znaczyło, że może wreszcie uda jej się wyrwać z tego strasznego zadupia. Zdążyła dowiedzieć się tylko, że na imię ma Ignac, pochodził z miasta i miał własny interes.

Interes interesował Ness najbardziej... w każdym tego słowa znaczeniu. A pilnowanie swojego interesu to to, czego zdążyła się nauczyć przez lata służby w zamku.

Doszła już na samą górę i nie znalazła ani Ignaca, ani jego kompana który poszedł go szukać.

- Chyba nie byliby tak głupi żeby wejść do komnaty na wierzy ? - pomyślała Ness dokładnie w tym samym momencie gdy usłyszała trzask wybijanej na górze szyby. - A jednak ! - powiedziała do siebie i pobiegła na górę. Hałas na pewno zaalarmował straże a to znaczyło że jej "miły bogaty dupek" miał kłopoty. Kłopoty "miłego bogatego dupka" oznaczały, że zapewne nie będzie on pamiętał by zabrać Ness z tego zadupia a tego bardzo, ale to bardzo nie chciała.

Jak burza wparowała do pokoju na górze... i stanęła jak wryta.

Salon tonął w półmroku, jednak nawet w nikłym świetle pochodni trzymanej przez Ignaca widziała zmasakrowane zwłoki leżące na środku salonu. Zakręciło się jej w żołądku...

***

Atram momentalnie podniósł się z podłogi. Tak przynajmniej miało to wyglądać. W praktyce wyszło nieco gorzej, bo przygnieciony przez potwora nieco ucierpiał. Wszystko go bolało, ale czuł że kości są w porządku. Błyskawicznie rzucił się do okna i ocenił swoje szanse. Nie były duże. Była noc, na dworze szalała burza i deszcz zacinał jak diabli. Co innego mozolna wspinaczka do celu, a co innego szybka ucieczka tą samą drogą. Wolał się nie zastanawiać, czy wpierw dosięgnąłby ziemii czy dosięgłyby go strzały strażników. Już słyszeli ich okrzyki na schodach.

Dziewczyna w drzwiach spoglądała na nich zszokowana. Loco nie dziwił się zbytnio. Co mogła sobie pomyśleć. Noc, trzech facetów w komnacie jakiegoś bogatego notabla, i trup... Straże pomyślą pewnie to samo.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anekh dnia Pią 8:48, 24 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Pią 8:47, 24 Paź 2008 Zobacz profil autora
Aranel
Symulacjonista



Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Post
Stała jak wryta. Jedną ręką złapała swój brzuch, a drugą przywarła do ust, jakby nie chcąc wypuścić swej dzisiejszej strawy. Spojrzała po mężczyznach zdenerwowana, nie chcąc patrzyć na zwłoki. Chciała mówić szeptem, lecz się nie dało
-Co wy tu do jasnej chole*y robicie? Kazał Wam ktoś tu przyłazić? To prywatny apartament!- weszła głębiej do komnaty i szybko, lecz cicho zamknęła drzwi. -W co ja się pakuję?!- zamruczała sama do siebie. I odwróciła się do nich. Dmuchnęła na jasne pasmo włosów, które opadło jej na twarz, w roli anioła zbawiciela się jeszcze nie widziała...

-Milczcie lepiej, bo słów szkoda. Pomogę Wam stąd zwiać. Ale... co dostanę w zamian? Wiecie, w tak uniwersalnym fachu jak mój, nie ma nic za darmo.- mówiła cicho, lecz wyraźnie. Odwróciła się w stronę drzwi.

-Więc? Raz raz panowie, zaraz raczej nie będzie tak miło!- ponagliła z nieukrywaną satysfakcją.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aranel dnia Pią 14:52, 24 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Pią 14:51, 24 Paź 2008 Zobacz profil autora
Seif
Cholernie zły admin



Dołączył: 12 Paź 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5


Post
Atram spojrzał na nowo przybyłą , zbadał ją wzrokiem po czym wybuchnął śmiechem. Jego śmiech był podobny do odgłosu, który wydają kruki. Sapał, trochę się zmęczył w utarczce z wilkiem. Spojrzał na zwłoki kobiety. Potem na nowo przybyłą
-Siedzisz w tym samym gównie co my - Jego uśmiech był szeroki i szczery.
Gdzieś w oddali było słychać już biegnących strażników. Atram westchnął. -To będzie pracowita noc...- Po czym podszedł do ciała leżącego w kałuży krwi.


Post został pochwalony 0 razy
Sob 12:02, 25 Paź 2008 Zobacz profil autora
Nosferat
Narratywista



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Post
-Prywatnych apartamentów się nie zostawia tak otwartych, po za tym... A w dupę z tym wszystkim...
Loco niby mimowolnie uchylił kawałek ubrania odsłaniając symbol gildii żebraków tak aby skrytobójca mógł go dostrzec a następnie zwrócił się w stronę nowo przybyłej.
-Hmm, co dostaniesz w zamian? Nasza wdzięczność. - Powiedział prezentując swój rozbrajający uśmiech. - Jestem pewien ze zwłaszcza wdzięczność panicza Ignaca przypadnie do gustu szanownej panience, w końcu raczyła się panienka lepić do niego przez cały wieczór.


Post został pochwalony 0 razy
Nie 22:36, 26 Paź 2008 Zobacz profil autora
Grygou
Symulacjonista



Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Post
Ignac wciąż stał z pochodnią w jednym ręku i krzesłem w drugim, przysłuchując się rozmowie. W świetle pochodni bez trudu dostrzegł symbol, który Loco wymownie pokazał nożownikowi. Zastanowiło go, jak może wyglądać wdzięczność członka gildii żebraków i po co pokazywać wykwalifikowanemu zabójcy, że jest się zawodowym sępem i wydrwigroszem. Jeśli Loco, po tym jak już wyszedł ze swej kryjówki, zapragnął pokazać wojownikowi, że też jest nie byle kim, to przyznanie się do członkostwa w gildii naciągaczy, to raczej słaby szpan. Tak czy inaczej, Ignac odetchnął z ulgą, że jego wybranka przyszła za nim aż tu i na dodatek oferuje mu bezpieczne schronienie, z dala od niepożądanych oczu...
- Witaj kochanie - wyszczerzył się zabawkarz, prężąc ciało w chwalebnej pozie, godnej każdego pogromcy bestii. - Jak miło, że wpadłaś. Prowadź zatem czym prędzej. Noc jeszcze młoda...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Grygou dnia Pon 8:24, 27 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Pon 8:22, 27 Paź 2008 Zobacz profil autora
Aranel
Symulacjonista



Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Post
-Kto siedzi w gównie, ten siedzi Kolego. Ty brodzisz w nim po pas.- spojrzała na niego z wyrzutem i posłała pełen ironii uśmieszek. Ruszyła do sypialni, kierując się w stronę biblioteczki, nie warto było dłużej zwlekać. Złapała Ignacego za rękę i pociągnęła za sobą. Zwróciła się do Szanownego Loco:
-Wasza wdzięczność mi nie wystarczy... Chyba, że spłacicie ją w dogodny mi sposób...- wodziła palcem po książkach, szukając wdzięcznego tytułu "Frywolne bajeczki"...
-No ale pomogę wam... Jeśli zdążymy...- gdy znalazła książeczkę, wyciągnęła ją, czekając aż otworzy się przejście z niepokojem spojrzała na drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Pon 16:53, 27 Paź 2008 Zobacz profil autora
Seif
Cholernie zły admin



Dołączył: 12 Paź 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5


Post
Atram podnosząc martwe ciało i targając jej ile sił w stronę okna spojrzał na kobietę spod kaptura - Uważaj kurewko jak do mnie musisz.. - powiedział, a raczej szepnął to do siebie niż do niej. Po czym wywalił ciało przez okno w dół do fosy, zawsze mu odpowiadał ten rodzaj usuwania ciała, aligatory się przynajmniej najedzą do syta. Następnie spojrzał na krew pod swoimi stopami. Przykucnął nad nią, oparł sobie brodę na ręce po czym wyciągnął małą fiolkę z niebieskim płynem, pokropił trochę na rozlaną krew, która zniknęła pozostawiając woń palonego tytoniu. Skrytobójca wyprostował się. Jego wzrok skierował się na dziewczynę - To przejście zamurował poprzedni władca i każdy z mieszczan o nim wie, teraz są tam tylko beczki z królewskim winem, a Ty - odwrócił się w stronę żebraka - Po twoim medalionie wiedzę, że należysz do bardzo dobrej gildii krętaczy, więc wymyśl jakąś historię, którą łykną nadchodzący strażnicy a ja się w tym czasie przebiorę. - powiedział skrytobójca wywijając płaszcz na drugą stronę. Zniknęła czerń a pojawił się wspaniale barwiony płaszcz. Miecz, który miał na plecach przypioł sobie do pasa.


Post został pochwalony 0 razy
Wto 18:32, 28 Paź 2008 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Arkham Strona Główna » Trupa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin